Nasz mecz 17. serii rozgrywek I ligi przeciwko SPR-owi PWSZ Tarnów zapowiadany był jako najciekawsze wydarzenie kolejki. I taki też był. Do hali przy ulicy Marusarza przyjechał lider tabeli. Ekipa, która w siedemnastu meczach tylko raz zaznała smaku porażki. Z kolei AZS AWF Biała Podlaska w hali sportowo-widowiskowej WWFiS, nie przegrał pierwszoligowego meczu od 11 listopada 2017 roku (porażka 30:31 z Olimpią Piekary Śląskie).
Licznie zgromadzona publiczność (około 700 widzów) od początkowych sekund oglądała skoncentrowanych na zadaniu i zmotywowanych Akademików. Wynik w 1. minucie otworzył silnym rzutem z dystansu Michał Bekisz. Rywale szybko odpowiedzieli trafieniem Emiliana Jewuły, ale był to jedyny moment, gdy tarnowianie dotrzymywali kroku naszym piłkarzom ręcznym. W kolejnych minutach gospodarze narzucili takie tempo, że SPR po 6. minutach gry przegrywał 5:1 (bramki zdobywali: Michał Bekisz – kolejne dwa trafienia, Przemysław Urbaniak i Dzianis Valyntsau). Nasza dobra postawa w obronie i wysoka skuteczność w ataku zmusiła trenera przyjezdnych Ryszarda Tabora do wzięcia pierwszej przerwy na żądanie. Wskazówki opiekuna tarnowskiego zespołu nie przyniosły jednak większych efektów, a krótka pauza nie wybiła naszych zawodników z rytmu. Wspomniani już wcześniej zawodnicy z Białej Podlaskiej dorzucili po jednej bramce i w 9. minucie prowadziliśmy 8:2. W kolejnych dziesięciu minutach SPR nieco zmniejszył stratę do świetnie dysponowanych tego dnia gospodarzy (11:8 w 19. minucie). Ostatnia część pierwszej połowy to ponownie dominacja Akademików. Wynik do przerwy, po kontrze w 30. minucie, ustalił Karol Małecki. Liderujący w tabeli SPR miał jeszcze szansę zmniejszyć stratę do AZS-u, ale w bramce doskonale spisał się, rozgrywający tego dnia dobre zawody, bramkarz biało-zielonych Łukasz Adamiuk. Sześciobramkowa zaliczka do przerwy (19:13) z liderem rozgrywek z pewnością napawała optymizmem przed drugą odsłoną meczu, zwłaszcza że gra naszych szczypiornistów, wyglądała naprawdę solidnie. Dobrze wyglądał również doping na trybunach, który przy wsparciu oficjalniej uczelnianej maskotki AWF – „Fafika”, tworzył sprzyjającą atmosferę do ambitnej gry.
Początek drugiej połowy to popis Maksima Kruchkou. Jego trzy trafienia w różnych sytuacjach (dynamiczne wejście w pole bramkowe, rzut z dystansu, bramka z kontry po przechwycie piłki), przeplecione zostały również bramkami Michała Bekisza i Bartosza Ziółkowskiego, a to dawało nam prowadzenie 24:16 w 39. minucie. Na tym jednak Akademicy nie poprzestawali. Na listę strzelców wpisali się: Marcin Stefaniec (dwukrotnie z rzutów karnych), Przemysław Urbaniak (dwa trafienia), Dzianis Valyntsau (również dwa skuteczne rzuty), Norbert Maksymczuk i ponownie Maksim Kruchkou. AZS przeważał i dominował na parkiecie, a szczelna obrona i wzajemne wsparcie w defensywie rzadko dopuszczały SPR do klarownych sytuacji rzutowych. Skutkiem takiej gry było najwyższe prowadzenie Akademików w tym meczu 32:23 w 53. minucie. Końcówka spotkania to już spokojna gra naszego zespołu. Drużyna z Tarnowa ambitnie próbowała zmniejszyć rozmiary porażki, ale tego dnia na zespół Dzmitry Tsikhana i Sławomira Bodasińskiego nie mogła znaleźć sposobu. W końcówce meczu świetny rzut z koła oddał jeszcze Karol Małecki, a ostatnie trafienie dla AZS-u zanotował Leon Łazarczyk. Bramka Jakuba Ćwięki na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu była dla lidera rozgrywek, tylko bramką na otarcie łez. Wygrana z SPR-em 34:28 stała się faktem. Komplet punktów zostaje w Białej Podlaskiej!
Teraz przed naszym zespołem kolejne dwa mecze wyjazdowe. W najbliższą niedzielę AZS pojedzie do Płocka, na mecz z rezerwami Orlen Wisły. Warto tutaj wspomnieć, że w dniu naszego meczu z Tarnowem większość zawodników rezerw Nafciarzy, wywalczyła tytuł Mistrzów Polski Juniorów. Po tych zawodach udamy się jeszcze w podróż do Radzymina, aby rozegrać mecz z nieprzewidywalnym i niewygodnym rywalem, jakim jest SPR ROKiS.
Dopiero po tych dwóch meczach nasi zawodnicy ponownie wrócą do hali przy ulicy Marusarza, a będą to derby Lubelszczyzny i mecz z Padwą Zamość (6 kwietnia).