W 4. kolejce rozgrywek I ligi grupy C, AZS AWF Biała Podlaska podejmował zespół KPR Legionowo. Rywale jeszcze w ubiegłym sezonie rywalizowali na parkietach PGNiG Superligi. Patrząc na poziom sportowy obu ekip, nikt raczej nie zakładał, że będzie to łatwy mecz. Potwierdziły to już pierwsze minuty tej rywalizacji. Szczypiorniści z Legionowa od początku grali wysoko w defensywie, często stosując obronę 5-1. O ile kilka pierwszych akcji kończyło się bramkami dla obu zespołów, o tyle od około 5. minuty przyjezdni zaczęli osiągać nieznaczną przewagę. Akademicy często nie mogli znaleźć sposobu na szczelną obronę KPR-u. Po kwadransie gry, na tablicy widniał wynik 4:8 dla Legionowa. Później wcale nie było lepiej... Doskonałymi interwencjami w bramce KPR-u popisywał się Kacper Wyrozębski, a na dodatek nasi zawodnicy często notowali straty lub popełniali błędy w rozegraniu. Efekt? Do szatni schodziliśmy ze stratą 5. bramek (8:13).
Licznie zgromadzona publiczność (około 500 widzów) z pewnością zastanawiała się, czy w przerwie trenerzy Dzmitry Tsikhan i Sławomir Bodasiński znajdą sposób na grę KPR-u i czy nasi zawodnicy będą jeszcze w stanie nawiązać walkę z podwarszawskim zespołem.
Początek drugiej odsłony niestety nie był udany dla biało-zielonych. Rywale dorzucili trzy bramki i w 35. minucie zrobiło się 8:16. Był to jednak moment, w którym AZS wreszcie ruszył do odrabiania strat. Szybsza wymiana piłki w rozegraniu, kilka udanych interwencji Krzysztofa Kozłowskiego w bramce, oraz silne rzuty Dzianisa Valyntsau i Michała Bekisza, dynamiczne wejścia w strefę rzutu Maksima Kruchkou, a także wreszcie skuteczne rzuty z koła Karola Małeckiego sprawiły, że na kwadrans przed końcem meczu Akademicy złapali kontakt z rywalem (15:17).
KPR grał jednak swoją taktyką. Szanował piłkę, długo rozgrywał swoje ataki, a... czas mijał. Nasi zawodnicy niesieni głośnym dopingiem kibiców kontynuowali pościg za KPR-em. Co prawda w 50. minucie zespół z Legionowa odskoczył na cztery trafienia (16:20), ale kolejne dwie bramki Karola Małeckiego, jedna Bartosza Ziółkowskiego i jedna Maksima Kruchkou, doprowadziły do wyrównania - 20:20 w 52. minucie.
W hali przy ulicy Marusarza w Białej Podlaskiej zapowiadała się więc kolejna bardzo emocjonująca końcówka meczu. Taka też była... Na bramkę Filipa Fąfary odpowiedział Dzianis Valyntsau. Po trafieniu Michała Prątnickiego, do ponownego remisu doprowadził Maksim Kruchkou. Chwilę później Prątnicki znów pokonał Krzysztofa Kozłowskiego, na co wspaniałym trafieniem odpowiedział po raz kolejny Kruchkou i na nieco ponad minutę przed końcowym gwizdkiem był remis 23:23. Prowadzenie dla KPR-u odzyskał Oskar Niedziółka, a nasi zawodnicy niestety nie zakończyli swojej akcji pomyślnie. Przy piłce byli goście i wydawało się, że tym razem ligowe punkty wyjadą z Białej Podlaskiej.
Wtedy wydarzenia na boisku ponownie przybrały nieoczekiwany przebieg. Zawodnik KPR-u oddał rzut, który znalazł, co prawda drogę do bramki naszego zespołu, ale jak się okazało gwizdek sędziego jaki rozległ się w bialskiej hali nie oznaczał uznania bramki dla Legionowa. Bramka ta nie została uznana, a zawodnik rywali Kamil Ciok został zdyskwalifikowany za swoje niesportowe zachowanie w tej akcji. Do końca gry pozostało zaledwie 12. sekund. Po krótkich konsultacjach sędziowie przyznali naszemu zespołowi również rzut karny.
Do pojedynku z Kacprem Wyrozębskim, a jednocześnie walki z ogromną presją i odpowiedzialnością za wynik, stanął niezawodny tego dnia Dzianis Valyntsau. Swoje zadanie Dzianis wykonał perfekcyjnie, dzięki czemu... nie był to koniec emocji. Remis oznaczał bowiem, że triumfatora tego meczu wyłonią rzuty karne.
W konkursie rzutów z siódmego metra lepsi okazali się szczypiorniści naszego AZS-u. Udane interwencje zarówno Krzysztofa Kozłowskiego, jak i Łukasza Adamiuka, a także skuteczne rzuty: Przemysława Urbaniaka, Michała Bekisza, oraz kończące całe zawody "złote" trafienie Dzianisa Valyntasu sprawiły, że to Akademicy schodzili z parkietu z wysoko podniesionym czołem.
Był to niezwykle trudny mecz dla naszego zespołu. Tym bardziej ogromne słowa uznania dla całego zespołu za wiarę i walkę do ostatnich sekund. Dość przypomnieć, że w tym meczu Akademicy ani razu nie byli na prowadzeniu, a mimo to zostali triumfatorami tych zawodów. Zwycięstwo po rzutach karnych (2 pkt.) dało nam awans na pierwsze miejsce w tabeli I ligi grupy C.