„Partnerem zespołu piłkarzy ręcznych Akademickiego Klubu Piłki Ręcznej AZS AWF Biała Podlaska jest Województwo Lubelskie”
Sobotni mecz 7. kolejki rozgrywek nie przyniósł, piłkarzom ręcznym AKPR AZS AWF Biała Podlaska, dobrego zakończenia. Do Piekar Śląskich, na mecz z MKS-em Olimpią Medex, udaliśmy się w mniej liczebnym składzie niż zwykle. Oprócz przechodzącego długą rekonwalescencję Bartosza Ziółkowskiego, trener Marcin Stefaniec nie mógł skorzystać z kilku kolejnych zawodników. I tak, poza naszym skrzydłowym, w protokole meczowym próżno było szukać: Filipa Lewalskiego, Daniela Szendzielorza, Wiktora Wójcika i Bartosza Warmijaka.
Zawody zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy we własnej hali czuja się jak ryba w wodzie. Dla potwierdzenia tego faktu, wystarczy wspomnieć, że w 10. minucie Olimpia prowadziła 7:2, a bramki dla naszej ekipy rzucili tylko Bartłomiej Mazur i Jakub Tarasiuk. Późniejsze wydarzenia na parkiecie wcale nie polepszyły sytuacji bialskiej drużyny. Na początku 20. minuty tablica wyników pokazywała rezultat 11:5. Przez defensywę rywali udało się przedrzeć jedynie: Mateuszowi Grzenkowiczowi, Bartłomiejowi Mazurowi i Julianowi Reszczyńskiemu. Kilka udanych interwencji w bramce zanotował Łukasz Adamiuk, ale pomimo tego MKS nadal budował swoją przewagę.
Gra ofensywna naszego zespołu zaczęła lepiej wyglądać w końcowej części pierwszej odsłony meczu. W tym fragmencie zawodów, najwyraźniejszą postacią w szeregach Akademików był Dominik Antoniak, który trzykrotnie skutecznie finalizował akcje gości. Do tego bramkarzowi Olimpii nie dał szans Kamil Kozycz, ze skrzydła trafił Julian Reszczyński, a na kole doskonale odnalazł się Franciszek Wierzbicki i na przerwę schodziliśmy przy prowadzeniu miejscowych 14:11.
Niestety druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Pięć bramek z rzędu MKS-u, spore problemy naszych szczypiornistów z przedarciem się przez dobrze dysponowaną obronę ekipy z Piekar Śląskich, kilka błędów własnych, a chwilami też brak sportowego szczęścia (nasi zawodnicy dosyć często obijali obramowanie bramki przeciwników), sprawiły, że w 45. minucie Olimpia zbudowała potężną zaliczkę 9. bramek (24:15). W pierwszym kwadransie drugiej odsłony zawodów dla AZS-u padły tylko cztery bramki (Jakub Tarasiuk – dwie, Mateusz Grzenkowicz i Bartłomiej Mazur).
Sytuacja „biało-zielonych” była jeszcze trudniejsza na dziesięć minut przed końcem rywalizacji. Wtedy bowiem Olimpia pierwszy raz w tym meczu osiągnęła stan +10 (26:16), a drugą z wymienionych liczb poprawił tylko Wiktor Kwiatkowski (rzut z własnego pola bramkowego do pustej bramki rywali).
Gospodarze nie zamierzali jednak zwalniać, a 150. bramka w barwach AZS-u, Kamila Kozycza, dobrze wykonany rzut karny przez Mateusza Grzenkowicza i trafienie Juliana Reszczyńskiego, nie pozwoliły nawet na zrekompensowanie strat poniesionych w tym okresie gry, gdyż Olimpia osiągnęła stan 31:19. Skoro podkreślamy jubileuszowe trafienie naszego rozgrywającego grającego z numerem 21, to należy też dodać, że po raz 50, w koszulce z gryfem na piersi wystąpił Kacper Baranowski.
W samej końcówce meczu, do bramki trafiali już wyłącznie Akademicy. Najpierw uczynił to Kamil Kozycz, a tuz po nim rzut z siódmego metra wykorzystał Julian Reszczyński. Szczególnej urody była bramka debiutującego w AZS-ie Olafa Treli, który po wrzutce Jakuba Tarasiuka, będąc w powietrzu chwycił piłkę, by chwilę później ulokować ją w siatce bramki MKS-u. Przed zakończeniem meczu na listę strzelców wpisał się jeszcze sam podający, ale wystarczyło to jedynie do zredukowania strat do stanu 30:23 dla gospodarzy.